DIAMOND SILVER*PL

FelidaeRagdoll Felidae to witryna dla miłośników kotów.
Kierowana jest zarówno do zwykłych sympatyków jak i fanatyków tych pięknych czworonogów. Serdecznie witamy i zapraszamy do lektury.
Miłośnicy Felidae z całego świata, łączmy się!

RAGDOLL FELIDAE

Sklep komputerowy KRIS Ragdoll Felidae Button

KOTY MARYNARZE

Felidae na morzach i oceanach


Nala

Dlaczego kot jest taki fascynujący? Czy sprawia to jego tajemniczość i niezgłębione oczy, które mogą być również urzekające, i w których można się zupełnie zagubić? Czy gibkość jego doskonałego ciała, które w świetle dnia wzbudza podziw, zaś w ciemności nocy porusza się bezszelestnie. Czy też dwie natury mieszkające w każdej kociej duszy: przytulność i delikatność oraz niezależność i tajemniczość? Niezależnie od tych wszystkich zalet, koty to przede wszystkim wspaniali łowcy. Ich umiejętności ceni się zwłaszcza w portach i na morzu. Na statkach i okrętach jednym z większych problemów od wieków były szczury lub karaluchy. Z tego powodu przedstawiciele Felidae na wielu jednostkach są wliczani w "etatowy" stan załogi. Znaczącą rolę koty odegrały także podczas działań wojennych. Brały czynny udział w krwawych zmaganiach na morzach i oceanach będąc w roli maskotek - jedynym symbolem normalnego świata.


Kocia marynarska brać

Koty jak wiadomo dzielą się na trzy grupy względem systematyki - wielkie, małe i acinonyx (gepard). Część z nich na przestrzeni wieków oswojono i z czasem udomowiono. Zdarzało się, że towarzyszyły ludziom w wyprawach na statkach i okrętach. Koty krótkowłose europejskie (potocznie zwane dachowcami) na pokładach starych żaglowych jednostek morskich dotarły aż do Nowego Świata - Ameryki. Bardzo szybko zaaklimatyzowały się w nowym otoczeniu. Regularnie krzyżowały się z amerykańskimi żbikami (am. Wildcats), dzięki czemu powstało sporo nowych, lokalnych ras. Przez wiele stuleci okrętowy kot był bardzo ważnym członkiem załogi. Przedstawiciele Felidae najróżniejszych ras dbały o to, by podczas rejsów gryzonie nie pustoszyły zapasów żywności. Z czasem jednak koty schodziły na bok, gdyż wynaleziono inne, lepsze sposoby na bezpieczne przechowywanie prowiantu (m.in. chłodnie prowiantowe i specjalne hermetyczne kabiny wodoszczelne). Ciekawostką jest, że koty były szanowane przez ludzi morza nawet za czasów świętej inkwizycji chrześcijańskiej, upatrującej w nich symbolu wyimaginowanego szatana. Dzięki swojej fizycznej doskonałości i umiejętności przystosowawczych, koty przetrwały ten trudny dla nich okres. Inna sprawa, że polityka kościoła od zawsze była bardzo przewrotna, gdyż tępiąc i paląc koty na stosach, jednocześnie w świątyniach i plebaniach "po cichu" wykorzystywano je... do tępienia gryzoni. Umiejętności te doceniono zwłaszcza, gdy za niedobitkami krzyżowców powracających spod Jerozolimy na ziemie europejskie przybyły szczury, a wraz z nimi śmiertelne choroby (m.in. dżuma i febra). Mało tego, koty przebywały również na wszystkich okrętach wojennych flot inkwizycji przeznaczonych do "siłowego nawracania niewiernych" w Nowym Świecie (sic!)


Blackie

Starszy marynarz Blackie w swojej koi na lotniskowcu HMS "Eagle".


Każdy marynarz wie, że koty na statkach i okrętach zawsze sprawowały się nieporównywalnie lepiej niż psy, które także niejednokrotnie przebywały w morzu, ale nie przynosiły nic pożytecznego (pełniły jedynie rolę „maskotek”). Nie potrafiły polować, były uciążliwe w utrzymaniu, brzydko pachniały i sprawiały problemy sanitarne (koty jak wiadomo są czystej natury i załatwiają swoje potrzeby do specjalnych pudełek z piaskiem, a nawet do marynarskich toalet).


HMS "Hood"

Brytyjski krążownik liniowy HMS "Hood" był domem m.in. dla dwóch kotów rasy krótkowłosej europejskiej - Fishcakesa i Gingera.


Kot Rosyjski Niebieski – marynarz z Archangielska

Wśród kociej marynarskiej braci szczególnie wyróżnia się rasa niebieska rosyjska. Koty te zawdzięczają swoje odkrycie angielskim podróżnikom - żeglarzom. Anglia jako główna potęga morska miała swoje porty we wszystkich częściach naszego świata, gdzie prowadziła intensywny handel lub politykę odstraszającą. W 1553 roku Anglicy zbudowali jeden z takich portów u wybrzeży Morza Białego. Gdy rozrósł się on do rozmiarów miasta, po około 60 latach od założenia nazwano go Archangielskiem. Było to jedyne miasto przeładunkowe i wylotowe w rejonie, które przez 200 dni w roku skute jest lodem. Marynarze schodzący z pokładów spotykali tam dziko żyjące, niezwykle łowne niebieskie koty, które chętnie brali ze sobą na statki. W Europie owe niebieskie koty były dosłownie wszędzie (np. w Wielkiej Brytanii rozpowszechniła się rasa Brytyjska Niebieska). Ale tylko te dzikie z Archangielska były odporne na wodę i zimno jak niedźwiedzie polarne. Miały przy tym podwójnej grubości sierść. Marynarze byli bardzo zafascynowani tymi kotami i mimo braku zainteresowania hodowców, w 1890 roku przywieźli kilka pięknych bladoniebieskich kotów z matowo-zielonymi oczami.


Felicitas

Moja Felicitas jest typową reprezentantką rasy Rosyjskiej Niebieskiej. Żywe połączenie arystokracji z dziką, wojowniczą naturą okrętowego łowcy szczurów.


Koty te często pełniły ciężką, służbę na nowoczesnych okrętach wojennych. Pojawiały się również na polskich jednostkach działających w ramach sił Aliantów na wodach północnych podczas II Wojny Światowej. Najwięcej wiadomo o kociej rodzinie z niszczyciela ORP "Garland". Kotka o imieniu Puszek miała przejść wraz z załogą najbardziej krwawą część służby okrętu na trasie północnej, podczas morderczych konwojów do Murmańska. Podobno po zalaniu lodowatą wodą kubryku, gdzie została umieszczona ze swoimi kociętami, powkładała młode do pływających misek i tak doczekała przybycia pomocy.


Tibby

Młodsi marynarze z lekkiego krążownika HMS "Hawkins" w jednej a z armat kalibru 152,4 mm (6"). Jeden z tych kocich marynarzy nazywał się Tibby, jednak nie ma pewności, co do imienia drugiego.


Wojownicy oceanów

W wielu regionach świata żaden statek czy okręt nie wyszedłby w morze bez obecności kota na pokładzie. Koty były traktowane jak talizmany. Ich obecność przynosiła szczęście. Gdy podczas rejsu jakiś kot przypadkowo wypadł za burtę, jednostka – według marynarskiej tradycji - stawała się przeklęta, i groziło jej rychłe zatonięcie lub inna katastrofa. Taka właśnie tajemnicza przygoda spotkała australijski lekki krążownik HMAS "Perth", gdy podczas postoju w porcie kot okrętowy o imieniu Tanjong Prok, uciekł na ląd po trapie. Załoga natychmiast uznała to za zły omen. Krótko po tym zdarzeniu, krążownik został zniszczony w Bitwie na Morzu Jawajskim w 1942 roku wraz z całym międzynarodowym zespołem ABDA (American-British-Dutch-Australian Task Force).


Kotki z HMS "Nelson"

Kotki okrętowe z brytyjskiego pancernika HMS "Nelson".
Wszystkie zgodnie siedzą sobie w najlepsze na lewej armacie kalibru 406 mm (16") trójdziałowej wieży nr 1.


Słynny brytyjski krążownik liniowy HMS "Hood", był pod względem wyporności standardowej największym okrętem wojennym świata w okresie międzywojennym. Przez prawie całe lata 30-te XX wieku na jego pokładzie żyły dwa koty rasy krótkowłosej europejskiej - bury Ginger, oraz czarno-biały Fishcakes. Były bardzo znane w świecie ze względu na liczne wizyty kurtuazyjne składane przez brytyjski krążownik w zagranicznych portach. Jednak nie wiadomo, co się z nimi stało. Czy były na pokładzie podczas ostatniego rejsu okrętu w 1941 roku? Możliwe, że oba wcześniej zabrano na ląd. Jednak są świadectwa na to, że Fishcakes żył jeszcze na "Hoodzie" na przełomie lat 1940 / 1941. 


Ginger i Fishcakes

Koty z HMS "Hood" - Ginger i Fishcakes w kabinie oficerskiej w 1935 r.


Istnieje jeszcze jedna znana, niemal legendarna opowieść o pewnym kocie, który nazywał się Oscar. Był to bardzo interesujący przedstawiciel rasy krótkowłosej europejskiej, który - rzekomo - nie przynosił szczęścia swoim okrętom - wręcz przeciwnie. Początkowo przebywał na niemieckim pancerniku "Bismarck", jednym z najpotężniejszych wówczas okrętów wojennych świata. Był to kot, który doświadczył bardzo wielu niebezpiecznych przygód w swoim życiu na morzu. Na pokład "Bismarcka" został zaokrętowany w Gdyni (ówczesne Gotenhafen). Podczas rejsu miał okazję obejrzeć Cieśniny Duńskie 23 maja 1941 roku i dotrzeć aż do brzegów Grenlandii i Islandii, gdzie "Bismarck" został wyśledzony przez dwa brytyjskie ciężkie krążowniki HMS "Norfolk" i HMS "Suffolk". Następnego dnia miał miejsce słynny bój z eskadrą okrętów Royal Navy, podczas którego w dość przypadkowy sposób zniszczony został HMS "Hood" i lekko uszkodzony nowy pancernik HMS "Prince of Wales". Tym niemniej ten ostatni okręt przypieczętował los "Bismarcka" trafiając go trzema pociskami kalibru 356 mm, z których dwa okazały się decydujące dla dalszych losów niemieckiego korsarza - jeden rozbił nieopancerzone dziobowe zbiorniki z ropą, a drugi uszkodził jedną z kotłowni. Prędkość niemieckiego okrętu spadła, co w połączeniu z ubytkiem paliwa spowodowało podjęcie decyzji o przerwaniu operacji i powrocie do Brestu. Można sobie wyobrazić przestrach i trwogę biednego Oscara, gdy "Bismarck" prowadził ogień ze swoich olbrzymich armat kalibru 380 mm i jednocześnie inkasował trafienia ciężkich pocisków z pancernika HMS "Prince of Wales". Zapewne wystraszony do imentu kot przeraźliwie miauczał i biegał po okręcie szukając bezpiecznej kryjówki.


HMS "Hood"

Fishcakes w okrętowej kuwecie. Zdjęcie świadczy o tym, jak bardzo dbano o koty na "Hoodzie". Czuły się tam swobodnie i bezpiecznie.


Gdy ostatecznie "Bismarck" po morderczej walce został zniszczony przez brytyjskie pancerniki HMS "King George V" i HMS "Rodney", Oscar niemal cudem uratował swoją kocią skórę skacząc do wody z górnego (odkrytego) pokładu. Wyłowiła go załoga niszczyciela HMS "Cossack", który przybył na ratunek rozbitkom z "Bismarcka". Jak wiadomo, akcja ratunkowa została przedwcześnie zakończona i w zimnej wodzie zostało wielu marynarzy, którzy daremnie czekali na ratunek. Załoga HMS "Cossack" przygarnęła Oscara na swój pokład nie na długo, gdyż w nocy z 23 na 24 października 1942 roku niszczyciel został zatopiony torpedą przez niemiecki okręt podwodny U-563. Także tym razem Oscar niemal cudem uniknął śmierci. Koci szczęściarz został przyjęty na pokład lotniskowca HMS "Ark Royal". Do Oskara jeszcze raz uśmiechnęło się szczęście (a do jego okrętu wręcz przeciwnie), gdy trzy tygodnie później, 13 listopada 1942 roku lotniskowiec został storpedowany przez okręt podwodny U-81 i zatonął w pobliżu Gibraltaru, bardzo blisko zbawczego portu. Okręt tonął wiele godzin po storpedowaniu, dzięki czemu załoga miała dużo czasu na spokojną i zorganizowaną ewakuację (dzisiaj wiemy, że smutny los lotniskowca spowodowany był wadami konstrukcyjnymi jego biernego systemu ochrony przeciwtorpedowej, a nie pecha, jakim rzekomo obdarzał okręty kot Oscar). Po tym wydarzeniu Oscar zakończył ostatecznie swoją morską służbę. Na lądzie zamieszkał w Belfaście, w Domu Marynarza, gdzie swój żywot zakończył w 1955 roku. 


Fishcakes

Marynarz Fishcakes siedzi na jednej z armat artylerii średniej kalibru 139,7 mm krążownika liniowego HMS "Hood". Na osłonie chroniącej wylot przewodu lufy wyraźnie widać herb okrętu.


O przygodach legendarnego kota Oscara świadczy wiele zdjęć, które jednak są niewyraźne i nie jest pewne czy na każdym z nich jest nasz omawiany bohater. O wiele lepszym dowodem jego przygód są wpisy w dziennikach zdarzeń okrętów, na których służył. Z nich dowiemy się, że Oskar naprawdę miał wiele szczęścia. W ciągu pięciu miesięcy na dno poszły trzy jednostki, na których przebywał, a on mimo to ocalał. Wiadomo na pewno, że na pokładzie kolejnego okrętu o nazwie HMS "Cossack" z lat 50-tych XX wieku też był kot, nazywał się Buster (pseudonim Stumpy). Załoga sprawiła mu prywatny hamak kocich rozmiarów, by miał gdzie przesypiać kołysanie. Do hamaka była przyczepiona karteczka z napisem: "Stumpy, łowca szczurów po wachcie, nie przeszkadzać". Owe zjawisko zauważył podczas obchodów po okręcie dowódca, co go bardzo rozbawiło. Odszedł po cichu nie przeszkadzając kotu... Z kolei na okręcie HMS "Intrepid" przebywał kot o wdzięcznym żeńskim imieniu Mrs. Chippy, który tak naprawdę był kocurem. Został rekrutowany przez Ernesta Shackleton by tępił gryzonie na jego statku "Endurance", który jednak zatonął po zderzeniu z dryfującym lodem w 1914 roku podczas jego szesnastej, nieszczęśliwej arktycznej wyprawy.


Pancernik "Bismarck"

Pogromca "Hooda" - niemiecki pancernik "Bismarck". Na jego pokładzie swą morską karierę rozpoczynał legendarny kot Oscar.


Jeden z pogromców "Bismarcka", pancernik HMS "Prince of Wales" był domem dla wielkiego, biało-czarnego kocura o wybitnie politycznym imieniu "Winston Churchill". Kotek przebywał na okręcie zarówno podczas pojedynku z "Bismarckiem", jak i później, podczas tragicznej walki "Prince of Wales" z japońskim lotnictwem pod Kuantanem 10 grudnia 1941 roku. W wyniku uderzenia niemal 100 samolotów bombowych i torpedowych (pilotowanych przez jednych z najlepszych wówczas lotników bojowych na świecie), brytyjski pancernik otrzymał trafienia 6-7 torpedami (z czego dwie eksplodowały nieszczęśliwie na wysokości rufy, częściowo paraliżując okręt) oraz jedną ciężką bombą przeciwpancerną o masie 500 kg, która jednak nie spowodowała żadnych istotnych szkód. Przerażony kot Churchill był jednym z pierwszych marynarzy, którzy opuścili ciężko uszkodzony pancernik. Załoga z pewnością uznała to za zły omen. Część ludzi wpadło nawet w panikę. Gdyby nie to, okręt z pewnością można było uratować, ale nie w takiej sytuacji. HMS "Prince of Wales" po pewnym czasie poszedł na dno. Kota okrętowego wyłowili z morza marynarze z niszczyciela HMS "Electra" i odstawili do portu. Niestety, Churchill nie miał szczęścia. Zginął kilka dni później, podczas nalotu japońskich bombowców na brytyjską bazę morską w Singapurze. 


Churchill

Starszy marynarz Churchill na pokładzie pancernika HMS "Prince of Wales".
Zginął później na służbie, podczas bombardowania Singapuru.


Wiele zwierząt, w tym także kotów (nawet egzotycznych, jak lwy i pantery!), przewinęło się przez pokłady legendarnego amerykańskiego pancernika (BB-36) USS "Nevada", jednego z najsilniejszych (zwłaszcza po modernizacjach) okrętów wojennych w historii. Niestety, nie są znane na ten temat żadne szczegóły. Nie wiadomo nawet, czy kot (koty?) okrętowy był obecny na pokładzie "Nevady" podczas jej wspaniałej, samotnej walki stoczonej z japońskimi samolotami podczas ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku tudzież trzy lata później z niemieckimi bateriami brzegowymi pod Cherbourgiem. Na nieszczęście dla historyków i badaczy, Amerykanie nie zwykli dokumentować tego typu ciekawostek. 


Gepard

110 lbs Duchess, czyli małe porównanie.
Znana z "The Aristocats" kotka Duchess przy 16-calowym (406 mm) ładunku miotającym o masie 50 kg, czyli 110 funtów. Specjalny worek, pokryty nadtlenkiem tytanu i wosku, zawiera w swym wnętrzu stabilizowaną nitrocelulozę [C6H7O2(OH)3-x(ONO2)x]n. Amerykańskie armaty kalibru 406 mm (16 cali) Mark 6 i Mark 8 L/45 oraz Mark 7 L/50 potrzebują aż sześciu takich ładunków (ładunek pełny, czyli łącznie niemal 300 kg nitrocelulozy) plus zapalnika (w postaci ładunku inicjującego), do wystrzelenia jednego pocisku przeciwpancernego APC o masie 1225 kg.


Bohater Marynarki

Zdolny kot Simon, który bardzo szybko otrzymał stopień starszego marynarza za wybitne umiejętności w tępieniu szczurów, był z kolei maskotką na pokładzie małej fregaty HMS "Amethyst". Podczas patrolu neutralnych wód w pobliżu ujścia rzeki Yangtse w 1949 roku, brytyjski okręt przypadkowo dostał się pod silny ostrzał chińskiej artylerii brzegowej. Załoga fregaty mimo strat, stoczyła wspaniałą walkę i uratowała okręt. Wielu marynarzy odniosło poważne rany, w tym także kot Simon. Dzielny kotek towarzyszył załodze w izbie chorych, podtrzymując na duchu rannych i umierających. Za zasługi otrzymał później medal dzielności oraz awans na starszego mata.


Simon

Dzielny kot Simon z fregaty patrolowej HMS "Amethyst".


Niestety, na skutek poniesionych ran w walce ze szczurami, oraz od odłamków chińskiego pocisku, stan zdrowia Simona gwałtownie się pogorszył. Podejrzewano nawet, że kot ma bardzo słabe serce i ma to bezpośredni wpływ na jego powolną agonię. Bohater z HMS "Amethyst" zmarł nagle 28 listopada 1949 roku w bazie morskiej w Plymouth. Ponad sześć lat po śmierci Simona, w 1956 roku nakręcono o nim film pt. "Yangtse Incydent - The Story of HMS Ametyst". Ponadto pamiątki po tym słynnym kocie można podziwiać do dziś na pokładzie lekkiego krążownika-muzeum HMS "Belfast" w Londynie, na specjalnej wystawie poświęconej załodze fregaty HMS "Amethyst". 


Simon

Grób marynarski kota Simona.


***

W morskiej historii można doszukać się jeszcze wielu innych przypadków słynnych podróży z udziałem kotowatych. Nie sposób je wszystkie wymienić. Na zakończenie warto wspomnieć, że w latach 1983 - 1984 nasz rodak, Andrzej Urbańczyk wraz ze swoim kotem Myszołowem odbyli słynny rejs dookoła świata, który zakończył się pełnym sukcesem. Jak widać koty to idealni towarzysze morskich wypraw, sprawdzający się na pokładzie niemal w każdej sytuacji - Viva Felidae!


Sławomir Lipiecki


Opracowano m.in. na podstawie: Chris Howard Bailey - "The Battle of Atlantic", Edwyn Gray - "Frigate Under Fire, HMS Amethyst's 100 Day of Hell", Harvey M. Beigel - "Two Ocean Battleship USS Nevada (BB-36)", Grzegorz Bukała - "Brytyjskie pancerniki", Helga Hoffman - "Kotek, Kocur, Kiciuś", Marcus Schneck I Jill Caravan - "Koty od A do Z", Sarah Woolard - "Tigers and Big Cats" via DK ELT Graded Readers Londyn/2000, DK Multimedia "Eyewitness-Cat", Encyklopedia internetowa "Wikipedia" via http://pl.wikipedia.org